poniedziałek, 31 marca 2008

U cioci na imieninach

Zdecydowanie wolę zmianę czasu na zimowy, choć marznę wtedy szybciej. Zmienia się czas, pogoda, wszystko się zmienia. W tempie błyskawicznym.
Będę ciocią, ciotką, jakkolwiek to nazwać. Może nie szukam nazwy, bo póki co moja wyobraźnia nie ogarnia tego, o czym się dowiedziałam. Moja młodsza siostra, ba moja mała siostra będzie mamą. To takie, wydawałoby się naturalne prawda? Tylko ja nie umiem sobie wyobrazić mojej małej Kasi z dużym brzuchem, z dzieckiem na rękach. No, może potrafię, tylko jakoś opornie mi to idzie, ale tak to już się dzieje. Radość niesamowita. Każdy oszalał chyba po swojemu. Łzy radości, wybuchowa mieszanka emocji, tym bardziej na taką odległość.
Przytuliłabym ją teraz chętnie, pogłaskała po płaskim, póki co, brzuszku, ale nie mogę. Nie mogłam tego zrobić, kiedy się dowiedziałam. Nie mogłam godzinę później. Nie mogłam wsiąść w samochód, autobus, pociąg. Tysięcy kilometrów nie da się pokonać ot tak. Przynajmniej nie natychmiast.
Wystarczy jednak chwila spontaniczności i fruu.... Przecież chodzi o moją małą siostrą, która będzie mamą. I już, już będę mogła ją przytulić, rozkładając szerzej ramiona. Bo teraz podwójnie.

wtorek, 25 marca 2008

Do lata...

25.03.

Miało być o spotkaniu, którego się nie spodziewałam. A teraz, kiedy minęło kilka dni, wiem że jest dobrze. Bo już nic nie drży, nic nie kłuje, nie ma obojętności, a ta w sumie chyba najgorsza. Teraz jest już tylko spokój. Widać, że minęły złe emocje, pozostał delikatny sentyment i tyle. I już bez zbędnych analiz, prób definicji. Po co? Było, minęło.
Teraz jest to, co dzieje się tu i teraz. Czekam więc na kwiecień, chociaż bardziej na maj. Ogrzeję stopy w słońcu i poczuję zapach konwalii. A lato będzie powoli wybuchało, tak jak lubię. Burza jeszcze by się przydała. Mogłoby porządnie grzmotnąć.

P.S. Podobno jak w czasie rozmowy zapada cisza, to znaczy że anioł przyszedł. Oj, to zapamiętam. Dzisiaj usłyszałam zdanie, które przeszyło mnie na wskroś, choć jak zwykle pewnie, nie pokazałam tego. Nie wiem czy było powiedziane poważnie, czy nie. Z wrażenia pewnie nie wyczułam. Nie szkodzi. I znowu bez definicji i prób analiz. Jestem wdzięczna, że je usłyszałam. To wystarczy.

piątek, 21 marca 2008

21.03.

Dzisiaj pierwszy dzień wiosny, zupełnie o tym zapomniałam. Tyle spraw nabiera tempa. Do tej pory wierzyć mi się nie chce, że udało się. Po prostu. Dzika radość mnie nachodzi, kiedy pomyślę sobie, że już za miesiąc tak bardzo wszystko się zmieni. Dosłownie wracam do korzeni...Warszawa. Kto by pomyślał, że tam jeszcze zawitam.
Smutno też z tym wyjazdem, bo nie lubię pożegnań. Spędziłam jednak na wyspie chwilę. Najbardziej mi szkoda niektórych tutaj zostawiać. Może do podręcznego bagażu się zmieszczą?
No to komu w drogę..., ale jeszcze moment.

środa, 19 marca 2008

19.03.

Oj, miło dzisiaj słońce grzeje. Wiosna idzie...i nowe. To na dobry początek Aga z Jaśkiem.