wtorek, 25 marca 2008

25.03.

Miało być o spotkaniu, którego się nie spodziewałam. A teraz, kiedy minęło kilka dni, wiem że jest dobrze. Bo już nic nie drży, nic nie kłuje, nie ma obojętności, a ta w sumie chyba najgorsza. Teraz jest już tylko spokój. Widać, że minęły złe emocje, pozostał delikatny sentyment i tyle. I już bez zbędnych analiz, prób definicji. Po co? Było, minęło.
Teraz jest to, co dzieje się tu i teraz. Czekam więc na kwiecień, chociaż bardziej na maj. Ogrzeję stopy w słońcu i poczuję zapach konwalii. A lato będzie powoli wybuchało, tak jak lubię. Burza jeszcze by się przydała. Mogłoby porządnie grzmotnąć.

P.S. Podobno jak w czasie rozmowy zapada cisza, to znaczy że anioł przyszedł. Oj, to zapamiętam. Dzisiaj usłyszałam zdanie, które przeszyło mnie na wskroś, choć jak zwykle pewnie, nie pokazałam tego. Nie wiem czy było powiedziane poważnie, czy nie. Z wrażenia pewnie nie wyczułam. Nie szkodzi. I znowu bez definicji i prób analiz. Jestem wdzięczna, że je usłyszałam. To wystarczy.

Brak komentarzy: